Kerala i Tamil Nadu – już dalej się nie da

Alleppey można nazwać Wenecją Indii: miasto i jego okolice słyną bowiem z sieci wszechobecnych kanałów i rzek. W przeciwieństwie do Włoch tu są one jednak wkomponowane głównie w soczyście zielone pola ryżowe i małe, urokliwe wioseczki, do których dostać się można jedynie drogą wodną. Wybraliśmy się na kilkugodzinny rejs niewielką, zadaszoną łódką. Prawdziwą atrakcją są tu jednak ogromne łodzie, na których można mieszkać w luksusowych warunkach i zwiedzać okolicę, pływając bez pośpiechu nawet kilka dni. Na te nie mieliśmy jednak ochoty ani funduszy – obwiązywał ukryty „podatek od białej skóry”. Biali turyści płacą dwa razy więcej od turystów z Indii. Taki „podatek” można spotkać w każdym miejscu pełnym turystów, czasem ukryty, czasem jawny. Na przykład przy opłatach za wstęp do większości zwiedzonych przez nas muzeów istniał podział na turystów z Indii i z reszty świata.
Dlatego staramy się jeździć także po miejscach rzadziej odwiedzanych przez turystów i jako następny przystanek po Alleppey wybraliśmy Kanyakumari – miasteczko wyznaczające południowy kraniec subkontynentu. To tu stykają się 3 wielkie wody: Ocean Indyjski, Zatoka Benglaska i Morze Arabskie. Jest to pewnie jedno z nielicznych miejsc na świecie, w których tego samego dnia można podziwiać, jak słońce wschodzi i zachodzi nad wodą. Kanyakumari ma spore zadatki na kurort światowej klasy (nawet tuż przy brzegu czekają na deweloperów ogromne, niezabudowane działki!), należałoby jednak najpierw przeprowadzić ogólne porządki, zakazać surowo oddawania moczu w bramach i zainstalować bydłu worki pod ogonami.
W podróży staramy się raz na jakiś czas odwiedzać miejsca kultu religijnego, aby mieć ciągłą łączność z Absolutem. W Kanyakumari odwiedziliśmy kościół katolicki, w którym mieliśmy okazję zaobserwować bardzo ciekawą fuzję religijno-kulturalną. Świątynie wypełniała kakofoniczna muzyka, która ani jedną nutką nie przypominała muzyki sakralnej europejskich kościołów. Dominowały w niej piszczałki i chaotyczne bębny (na szczęście nikt nie śpiewał). Wchodząc do świątyni należało zdjąć obuwie, jak w przypadku świątyń hinduistycznych. W środku wszyscy siadali skrzyżnie wprost na podłodze. Sposób w jaki wierni oddawali hołd świętym obrazom również nie wywodził się z tradycji katolickiej. Całowali oni dłoń i przykładali ją do obrazu, później do swojego czoła i serca, powtarzając całą sekwencję trzykrotnie (to również zapożyczenie z hinduizmu). Niby kościół znajomy, ale przysłowiowy diabeł tkwi w szczegółach – przy suficie zamiast świeczników ogromne wiatraki, kobiety w kolorowych sari zamiast starszych pań w beretach. Smaczku wszystkiemu dodawał ksiądz czytający SMSy za ołtarzem (na szczęście nie w trakcie mszy).
W Kanyakumari i okolicach znajduje się wiele ważnych świątyń hinduistycznych, do których co roku pielgrzymują setki tysięcy Hindusów. Pielgrzymować mogą mężczyźni, dziewczynki i starsze kobiety, młodym zabrania się pielgrzymowania, aby nie odwracały uwagi mężczyzn od spraw duchowych. Przed dotarciem do świątyni pielgrzymi muszą przez czterdzieści jeden dni stosować się do ściśle określonych reguł – obowiązują czarne stroje, zakazane są mięsne posiłki, aktywność seksualna, noszenie obuwia, a nawet obcinanie włosów i paznokci.
Kanyakumari poza pielgrzymami przyciąga całe rzesze weekendowych turystów indyjskich, którzy znani są ze swej hałaśliwości. Po dwóch dniach spędzonych w hotelu pełnym Indusów uznaliśmy, że w pełni zasługują na tę opinię. Krzyczane rozmowy przez cały korytarz o piątej nad ranem, nieprzerwany godzinny płacz nawet kilkoro dzieci na raz i conocne dobijanie się do nie swoich pokojów – to tylko nie liczne z atrakcji, jakie fundowali nam indyjscy przyjezdni.

Aktualizacja zdjęć z Kerali

Pierwsze zdjęcia z Tamil Nadu

Ten wpis został opublikowany w kategorii Indie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>