Polska – streszczenie przeszłości i nowe pomysły

Żyjemy! Wszystkich tych, którzy zaglądali tu przez długie miesiące w oczekiwaniu na wieści od nas serdecznie przepraszamy za ich brak. Jesteśmy szczęśliwi, że tak wiele osób domaga się naszych opowieści, nie spodziewaliśmy się, że nasz podróżniczy notatnik cieszy się taką popularnością.
Kilka słów usprawiedliwienia. Podczas naszego pobytu w Malezji bez reszty pochłonęło nas życie codzienne, rutyna. Plecaki kurzyły się powieszone na kołku i tylko raz na jakiś czas udawało nam się zabrać je na jakieś krótkie przewietrzenie. Naszemu podróżniczemu zastojowi towarzyszył zastój piśmienniczy – w Malezji zdarzyło się wiele, ale obowiązki życia codziennego odbierały nam czas i ochotę na pisanie. Wiedzieliśmy, że nadejdzie ten dzień, kiedy cały dobytek znów spakujemy w dwa sześćdziesięciopięciolitrowe pakunki, z których powiew przygody zdmuchnie gromadzony długimi miesiącami kurz.
Wszystkie wydarzenia, które miały miejsce od ostatniego posta do dnia dzisiejszego mamy nadzieję opisać na tym blogu jako reminiscencję, więc czytelnik może spodziewać się między innymi wspominek ze święta Thaipusam, Hongkongu, Makao czy Birmy. Chcielibyśmy w krótkim opowiadaniu również streścić naszą historię malezyjską – rok czasu spędziliśmy w tym tropikalnym (k)raju, który na zawsze umościł sobie wygodne, cieplutkie miejsce w naszych serduszkach. W czerwcu 2012 roku wyjechaliśmy stamtąd w dalszą podróż. Pierwszym przystankiem była Polska w trakcie Mistrzostw Europy, gdzie po półtorej roku nieobecności wróciliśmy jako turyści-kibice. Po obowiązkowych spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi zaczęły się przygotowania do obmyślonej już w Malezji wyprawy rowerowej na Bałkany. Uznaliśmy, że lepiej przekazywać wiadomości na bieżąco, a zaległości w opowiadaniach nadrabiać w długie, zimowe wieczory (zapowiada się, że tę zimę w odróżnieniu od poprzednich spędzimy w Ojczyźnie), dlatego to właśnie opisy rowerowej wycieczki w stronę Adriatyku będą tematem kolejnych wpisów.
Po kupnie rowerów, skompletowaniu sprzętu i krótkim treningu nie pozostało nam nic innego niż znalezienie dokładnego celu naszej wyprawy, bo, jak sama nazwa wskazuje, wyprawa bez obranego celu jest bezcelowa. Zawiązaliśmy więc Ewie oczy i położyliśmy przed nią na stole atlas otwarty na mapie Bałkanów. Po kilku ósemkach i kółeczkach paluszek wylądował w Albanii, w mieście Peshkopi. 13 sekund i cel znaleziony, wyprawa z bezcelowej zmieniła się w wyprawę przez duże wu. Radość nas rozpiera, bo chodzą słuchy, że w mieście Peshkopi „nic nie ma”, a każdy kto kiedykolwiek udawał się w nieznane wie, że to właśnie w takich miejscach jest najwięcej frajdy. W międzyczasie do listy uczestników wyprawy dopisał się nasz serdeczny kolega Maciek, który w odróżnieniu od wszystkich innych osób wcześniej dopisujących się do list naszych wypraw, naprawdę z nami pojechał. Pragnieniem naszym było poznanie nieodkrytej dotąd przez nas Polski wschodniej, dlatego zacząć postanowiliśmy z Ełku. Obawialiśmy się po prostu, że z Gdańska do Peshkopi moglibyśmy nie zdołać dojechać. I tak z połączenia planu i spontaniczności narodziła się Pierwsza Światowa Wyprawa Rowerowa Ełk – Peshkopi, której opisem będziemy drogiego Czytelnika zamęczać. Miłej lektury!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Polska. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>